poniedziałek, 9 lutego 2015

O darowiźnie ziemi słów kilka

Sprawa wygląda tak: jeśli ktoś nam najbliższy chce nam podarować tak jak w naszym przypadku – ziemię to i tak trzeba za to zapłacić.

Trochę mnie to zirytowało. Zaczęło się od tego, że w Internecie wyszukałam informację, że od darowizny najbliższej rodziny (tak zwanej I stopnia) nie trzeba płacić podatku. Można samemu sporządzić umowę darowizn (wzory są w ogólnodostępne w siec) lub można udać się w podskokach do notariusza. Powzięłam decyzję – notariusz. Cena? Na stronach podane, że niewielka – około 100zł. No to co tam! Żeby wykluczyć ewentualne błędy i hatlanie się potem po urzędach aby to wyprostować stwierdziłam – na to jeszcze mnie stać. Zwłaszcza, że u notariusza wszystko się podpisuje i to w jego gestii jest przesłanie dokumentów do Urzędu. Ot co. Brzmi nieźle.

No to co? Dzwonimy się umówić? Jasne. No to dzwonię… „Dzień dobry, ja w takiej sprawie…. Jakie dokumenty potrzebne? Aha.. No i orientacyjnie (dla mojego świętego spokoju – aby potwierdzić) cenę proszę podać.

No i tu zaczynają się schody. Około 2000zł (słownie DWA TYSIĄCE ZŁOTYCH). Ale jak to? 100zł taaak, ale tylko za samo przygotowanie umowy. Brzydkie słowa cisną mi się na usta. Cóż… faktycznie, notariusz dla siebie bierze wiele, ale bez jego poświadczenia nie da się zrobić wpisu do Ksiąg Wieczystych.  Kurde mol. Nie da się tego obejść nijak, po prostu trzeba zapłacić.


Tak to jest, nawet gdy coś dostajesz od bliskich (za darmo), i jest to opodatkowane na szalone 0% to i tak jakimś cudem nagle stajesz się o dwa koła biedniejszy. Jeeezu, a co by było gdybym dostała prezent w postaci nieruchomości od jakiegoś wuja? Albo kogoś z dalszej rodziny? W sumie powinnam się cieszyć, że tak nie jest, bo jeszcze dodatkowe 6% od wartości darowizny musiałabym sobie z konta odjąć…

środa, 4 lutego 2015

Coś dla ludzi z wyobraźnią


Tutaj, o tu, a nie gdzieś indziej, przy odrobinie fantazji można sobie wyobrazić dom. Będzie to coś pomiędzy szałasem a zamkiem.

 Jak na razie tylko dla ludzi z wyobraźnią. :)


niedziela, 25 stycznia 2015

Ćwir-ćwir

Jest dobrze. Mamy pozwolenie na wycinkę drzew. Sprawa jest dość pilna. Ani ptaki ani ich okres lęgowy nie zakładają wycinki. W związku z tym my musimy zacząć wić nasze gniazdko zanim one zaczną swoją akcję. Ergo - piły w ruch do końca lutego.


Wiedzieliście, że aby wyciąć swoje drzewa, na swojej ziemi to trzeba dostać zezwolenie od PaniWielkiejGłowy? Dziadek już z widłami chciał ruszać na Urząd Miasta…


http://www.domhome.pl/zdjecia/naklejki-na-sciane-zdjecia/

środa, 21 stycznia 2015

Chciałam zmienić zdanie... ale zmieniłam zdanie...

Dla kogo ten blog? Nie ukrywam, że przede wszystkim dla mnie. Kronika to raczej nie będzie (mam głęboką awersję co do tego słowa), bardziej nieoficjalny dziennik budowy. A przynajmniej tak bym chciała aby to wyglądało. Nie wykluczam, że z biegiem czasu pomysł  się nie zmieni...  ale jak to mają w zwyczaju kobiety, w myśl sentencji -  „chciałam zmienić zdanie, ale zmieniłam zdanie...” nie ręczę na 100%.

W jakim celu ten blog? Otóż, jak wcześniej zaznaczyłam, chcę żeby był to dziennik upamiętniający wszystkie ochy i achy wynikające z radości budowy cudownego domku, ale i wszystkie ku*wy rzucane przez tę cholerną budowę. Zresztą tak sobie myślę – a nóż ktoś jest w podobne sytuacji? Albo przebył już tę drogę i wspomoże dobrą radą? Albo dopiero się waha i poniekąd szuka wskazówek jak krok po kroku zabrać się do budowy domu?


Tak czy siak – blog powstanie. Jeśli nie na korzyść społeczeństwa to przynajmniej na moją prywatną, a co!